piątek, 9 kwietnia 2021

Domek z ogrodem III

Tuż za autostradą leży małe, ciche miasteczko.
Przebiega przez nie tylko jedna asfaltowa droga, wpadająca zaraz w ciemny, stary las.
Ledwie 10 km dalej asfalt kończy się gwałtownie i droga przechodzi w polną ścieżkę.
Ścieżka zaś, coraz węższa, zarosła gdzie nie gdzie wysoką trawą, wiedzie zakrętami 
ku małemu, niepozornemu domkowi otoczonemu ogrodem.
Dom ma dach kryty strzechą, szarobure ściany, małe okna, o grubych taflach szkła. 
Drzwi mocne, okute pordzewiałym żelazem, a zarazem zaskakująco błyszcząca 
w promieniach słońca, mosiężna klamka... 
Gdy późnym, jesiennym popołudniem natura złoci liście, a na gałęziach drzew 
i krzewów wiszą ciężkie, dojrzałe owoce, dom z ogrodem wygląda cudownie, 
cicho, bardzo spokojnie. 
Jednak, gdybyśmy tylko zajrzeli do wnętrza... 
Ściany są czarne. 
Okna zasłaniają grube, ciężkie zasłony.
W kominku wrze pomarańczowy ogień, rzucający nieco światła na główną 
izbę - poza tym panuje tu aksamitna, nieprzenikniona ciemność. 
Mieszkańcy uwielbiają tę ciemność i ciepło. I dobre jedzenie, najlepiej krwiste. 
Wychodzą z domu rzadko, zazwyczaj na polowania. Wyłącznie w nocy. 
Owoce wiszące na drzewach są dla zwierzyny łownej. I dla ozdoby. 
Mieszkają tu już 200 ludzkich lat. 
Sprowadził ich tu nieszczęśliwy wypadek. Błąd systemu, katastrofa statku, 
który nadal leży - choć już omszały zupełnie - w rowie, na skraju ogrodu. 
Całe dekady lecieli przez odmęty kosmosu szukając potencjalnego domu dla ich
umierającej rasy. Zamiast sukcesu, zaszczytów i ratunku dla swoich, resztę dni 
spędzą samotnie. 
Tutejsze istoty rozumne są dla nich..., no są. Czasem pomagają. Na różne sposoby.
Rozmaite. Choćby mieszkańcy najbliższego miasteczka. Z początku mieli problemy 
by się porozumieć, musieli dać przykład pacyfikując wieś..., lecz po kilku latach 
pozytywy przeważyły i jest rozejm. Od 60 lat nawet coś na kształt współpracy...

*******************************************************

Domek z ogrodem, noc. 
Drzwi otwierają się bezszelestnie, z wnętrza wynurzają się dwa cienie, widoczne 
tyko dzięki oczom, a i to krótko, bowiem nawet światło księżyca ich razi i już dawno
przewłaszczyli sobie kilka par okularów przeciwsłonecznych... 
Zresztą poruszają się dziwnie i i tak trudno byłoby je zauważyć. Drzwi zamykają się,
i tylko po tym możemy poznać, że trzeci osobnik pozostał w domu... 

*******************************************************

Dwa kilometry od miasteczka pięćdziesiąt lat temu wybudowano mały parking, 
sklepik, potem zagospodarowano staw rybny, zrobiono miejsce na namioty. 
Jednak mało kto tu trafia. Zadziwiające, że infrastruktura przygotowana dla 
(co najmniej) 50 osób, w ogóle nie jest reklamowana w nowoczesnych mediach 
i w sieci. Trafiają tu zatem, raczej sporadycznie, miłośnicy przyrody w pogoni 
za ptaszkiem, motylkiem, albo przygodą. Wędkarze, których zmyliły mapy. 
Młode pary na taniej, krajowej eskapadzie. Czasem także rasowi samotnicy, 
szukający ciszy i spokoju. 
Tej nocy pole namiotowe rozświetlają trzy ogniska, ukazując nam sześć namiotów. 
Na parkingu stoją trzy samochody osobowe i jeden kamper. 
Gdy w końcu gaśnie ostatnie ognisko, a ludzie idą spać, z lasu wynurzają się dwie 
istoty..., przygarbione, wysokie zarazem, o chudych i wiotkich ramionach, długich
i dziwnie pokrzywionych nogach. Trzech! Idą dziwnym, urywanym krokiem, 
raz powoli, raz szybcy nie do uwierzenia. 
O dziwo, zmierzają jednak ku parkingowi. Dopiero z bliska widać, ze stoi tu jeszcze
jeden, ukryty u progu lasu, mały namiot. Jeden osobnik ludzki. 
Napad jest błyskawiczny, hałas urywa się w kilka sekund. 
Potem widzimy dwa szybkie cienie przemieszczające się z człowiekiem na barkach! 
Kilka minut później od strony sklepu przy obozowisku wychodzi dwoje ludzi. 
Miejscowi... Zbierają namiot i rzeczy porwanego i odchodzą skąd przyszli. 
Cicha noc, ciemna noc... 

***************************************************

Domek z ogrodem, o wpół do czwartej.
W głębi lasu jest jeszcze bardzo ciemno. Za to w ogrodzie za domem można
posłyszeć dziwne dzięki... 
Mlaskanie, siorbanie, chrzęst przegryzanych kości i mięśni, chlupotanie jakieś, 
śliskie podźwięki jakby..., ściskanych w łapach wnętrzności, ssanie. 
Dopiero po godzinie, gdy szare światło świtu przenika przez szczyty drzew, znad 
ziemi w ogrodzie podnoszą się trzy wyniosłe cienie. Są syci, pełni energii, wracają 
do domu. Drzwi zamykają się z cicha.

**********************************************************

Poranek. 
W obozowisku prawie nie zauważono braku samotnego gościa z parkingu. 
Trzymał się na uboczu. Pewnie odszedł przed świtem. Są tacy dziwacy, co poradzić.
Miejscowi są zadowoleni. Dotrzymali rozejmu. W domku z ogrodem, w sercu 
głębokiego lasu, nic się nie porusza. 
Tylko w ogrodzie, miedzy grządkami polatuje coraz więcej much... 
Coś tu leży, w zagłębieniu, między dynią a kabaczkiem. Coś... 
Gdybyśmy mogli podejść i popatrzeć, cóż, niewiele tego, kilka ubrań, fajka, 
ubabrany w czymś czerwonym grzebień i okulary, a także..., i tu widok robi
się naprawdę dziwaczny - jak gdyby nadgryziona proteza sztucznej szczęki.

Koniec. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz