sobota, 8 lipca 2023

Tczewskie sowy!

Dziś znów coś innego niż miało być..., choć też o ptakach. 
Otóż, nie tak dawno, na drzewie, dosłownie 10-15 metrów od naszego bloku, 
(na sporym tczewskim osiedlu) - zauważyliśmy sowę. 
Siedziała sobie na gałęzi w środku upalnego dnia. 
Spać nie mogłaby zresztą także z powodu kilku kosów, które usilnie próbowały 
ją odpędzić. Zapewne miały na drzewie swoje gniazda, a sowa, jak by nie patrzeć, 
to typowy drapieżca. Zrobiłem sowie zdjęcia, wprawdzie w cieniu drzewa, ze sporej 
odległości, wyszły one tak sobie, niemniej najlepsze - poniżej: 




Mimo kiepskiej jakości, myślę, że nie ma wątpliwości, co to za ptaszyna siedzi 
na gałęzi akacji... Sówka nie imponowała rozmiarem, może ze 35-40 cm długości 
ciałka (porównaniem były kosy), zatem, zapewne jest to podrośnięte pisklę uszatki,
zwłaszcza, że skrzydła ma szerokie i długaśne, "na oko" co najmniej 70-80 cm. 
Skąd wiem, jakie ma skrzydła? Ponieważ odkąd dowiedziałem się, że gniazduje 
w zagajniku na osiedlu, obserwuję je niemal codziennie, a właściwie, co wieczór, 
bo najczęściej polatują sobie po placu zabaw albo koło bloku - dopiero po zachodzie
słońca. Na razie nie udało mi się znaleźć ich gniazda, ani zrobić lepszych zdjęć, lecz..., 
to tylko kwestia czasu. 
Dawniej po osiedlu latała znacznie większa sowa, najprawdopodobniej także 
sowa uszata, lecz dorosła. Tę wielką sowę pierwszy raz zobaczyłem pod domem, 
w śnieżny wieczór wigilijny, w roku 2004... 
Dopiero pół godziny minęło od zachodu słońca, ale było zarazem i ciemno 
jaskrawo - od ciężkich, dużych płatków gęsto padającego śniegu...
Zajęty pomocą w krojeniu świątecznej sałatki, całkiem przypadkiem wyjrzałem 
przez okno i na drzewie obok wejścia zobaczyłem coś, co w pierwszej chwili 
wziąłem za dorodnego, czarnego kota. Lecz zwierz szybko rozwiał moje wątpliwości, 
gdy nagle, nie ruszając się z miejsca, niemal o 180 stopni obrócił w moim kierunku 
głowę z wielkimi, złotymi oczami. Wyraźne były też odstające wysoko pióra na głowie, 
przypominające uszy kota czy lisa. W tej chwili przywołałem z pokoju resztę rodzinki. 
Nikt jednak nie chciał dać wiary moim słowom, wszyscy jednogłośnie orzekli, 
że to zwykły kot. 
Z tym, że ów "kot" - dosłownie jakby wczuł się w rolę  - w tej samej chwili 
rozpostarł ogromne, szerokie skrzydła i z gracją, a zarazem bezszelestnie,
spłynął z drzewa i uleciał w noc... Ta sowa była naprawdę duża, sądziłem dotąd, 
że wtedy, po raz pierwszy na żywo widziałem Puchacza, jednak, po rozmowie 
ze znajomym przyjmuję, że była do dorosła sowa uszata, a reszta..., reszta to tak jak 
z legendą, lub wędkarskim opowiadaniem o szczupaku, który, wedle przysłowia, 
w opowiadaniu rósł średnio o 10 cm rocznie... 
Potem jeszcze kilka razy widziałem te sowy w locie, raz nawet z szczurem
w sporej łapie, potem kiedyś na dachu samochodu, ale nie udało mi się zbliżyć 
na tyle, by wykonać dobrą fotę. Na szczęście nie ja jeden obserwowałem to zwierzę. 
Dużych sów nie widziałem potem wiele lat, za to często słyszałem na osiedlu
 pohukiwania pójdźki, a nawet krzyki syczka, tyle, że nigdy jakoś tych 
sówek nie widziałem. Aż w końcu okazało się, że po mieście polatują
pisklęta sowy uszatej (ponoć, aż 4...). Zawsze wiedziałem, że Tczew jest
miastem pełnym życia, ale żeby aż tak... 
Piszę dziś, na "gorąco", ponieważ dosłownie przed godzinką, z balkonu,
obserwowaliśmy kilkanaście przelotów puszczyków, co najmniej trzech...
Ot, za daleko i zbyt już ciemno było, by robić fotki. 
Za jakiś czas będzie i inny tekst o sowach, ale najpierw muszę skończyć 
pracę nad nieco już zaległym (według moich planów), opowiadankiem 
o gołębiach... 
Słowem zakończenia..., przypomniało mi się właśnie, jak w roku 2005, będąc 
na weselu kuzyna tuż pod Kazimierzem Dolnym nad Wisłą..., nocne tańce 
wystraszyły dosłownie całe stado sów..., wyszedłem sobie na powietrze by 
odpocząć od krzyków i rozmów o niczym, patrzę w górę, a tam...
Tylu sów na raz nie widziałem już nigdy potem. 
Niesamowity widok. 

Na koniec polecę fajną stronę o polskich sowach: 

http://sowy.sos.pl/atlas-rozpoznawania-sow/ 


The End. 

W każdym razie..., do jutra, szanowni Państwo, do jutra! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz