Dziś, po długiej przerwie, publikuję pierwszy tekst będący zarazem opowiadaniem,
relacją z prawdziwych wydarzeń i zbiorkiem anegdot.
relacją z prawdziwych wydarzeń i zbiorkiem anegdot.
Wiosną bieżącego roku, na naszym dość przestronnym balkonie, wyjątkowo często
witały gołębie. Gruchały, łaziły jak po swoim dominium, zawsze, codziennie,
niezmiennie zdumione i oburzone faktem, że im te amory przerywamy.
Przerywaliśmy zaś, zabierając z balkonu - jak sądziliśmy - wszelkie elementy
wyposażenia, które mogłyby służyć gołębiom za gniazdo.
Po dwóch dniach byliśmy pewni, że osiągnęliśmy kompromis - chcą niech sobie
"ćwierkają", tuptają i co tam jeszcze robią gołębie - istotne, że nie założą gniazda
(nie była to obawa irracjonalna, w zeszłym roku na balkonie odchował się jeden taki
popielato biały pisklak...).
Nie wzięliśmy pod uwagę jednego, jednego jedynego miejsca, to znaczy średniej
wielkości doniczki w rogu balkonu, pod reklamówkami. No i siup, pewnego dnia
gołąb ucieka nam niemal spod stóp, a na dole, w chwilowo pustej doniczce leżą
dwa jajka...
Rozważaliśmy różne opcje, ale zmiękły nam serduszka i jajka zostały.
Co ciekawe, owo gniazdo..., było wyjątkowo oszczędnościowe - dosłownie,
gołębica złożyła jajka wprost na ziemię w doniczce. Zero puchu, trawki,
ot z 5-6 rachitycznych, niezależnie leżących na ziemi patyczków.
Żebym nie był posądzony o zmyślanie, ot, proszę:
witały gołębie. Gruchały, łaziły jak po swoim dominium, zawsze, codziennie,
niezmiennie zdumione i oburzone faktem, że im te amory przerywamy.
Przerywaliśmy zaś, zabierając z balkonu - jak sądziliśmy - wszelkie elementy
wyposażenia, które mogłyby służyć gołębiom za gniazdo.
Po dwóch dniach byliśmy pewni, że osiągnęliśmy kompromis - chcą niech sobie
"ćwierkają", tuptają i co tam jeszcze robią gołębie - istotne, że nie założą gniazda
(nie była to obawa irracjonalna, w zeszłym roku na balkonie odchował się jeden taki
popielato biały pisklak...).
Nie wzięliśmy pod uwagę jednego, jednego jedynego miejsca, to znaczy średniej
wielkości doniczki w rogu balkonu, pod reklamówkami. No i siup, pewnego dnia
gołąb ucieka nam niemal spod stóp, a na dole, w chwilowo pustej doniczce leżą
dwa jajka...
Rozważaliśmy różne opcje, ale zmiękły nam serduszka i jajka zostały.
Co ciekawe, owo gniazdo..., było wyjątkowo oszczędnościowe - dosłownie,
gołębica złożyła jajka wprost na ziemię w doniczce. Zero puchu, trawki,
ot z 5-6 rachitycznych, niezależnie leżących na ziemi patyczków.
Żebym nie był posądzony o zmyślanie, ot, proszę:
Dwa jajka w doniczce... |
Gołębica dzielnie znosiła wspólną (z nami) obecność na balkonie, siedziała na jajkach
niestrudzenie, cierpliwie... Mijały dni, potem tydzień, drugi..., aż, pewnego dnia,
pojawił się jeden młody lokatorek, a dwa dni później drugi...
Młode gołębie, takie naprawdę tuż po wykluciu, są zupełnie inne niż by się zdawało,
prawie łyse, z nielicznymi, rzadko rosnącymi żółtymi piórkami, przypominającymi
szczecinę bardziej, niż puch, jaki znamy chyba wszyscy u brojlerów - czyli piskląt
kury domowej. Ogólnie są nieruchawe, słabe, siedzą i czasem pobierają pokarm.
Nie drą dzioba, nie uciekają od człowieka, co najwyżej łypią dużym ciemnym okiem
i znów zasypiają. I rosną. Rosną w oczach...
niestrudzenie, cierpliwie... Mijały dni, potem tydzień, drugi..., aż, pewnego dnia,
pojawił się jeden młody lokatorek, a dwa dni później drugi...
Młode gołębie, takie naprawdę tuż po wykluciu, są zupełnie inne niż by się zdawało,
prawie łyse, z nielicznymi, rzadko rosnącymi żółtymi piórkami, przypominającymi
szczecinę bardziej, niż puch, jaki znamy chyba wszyscy u brojlerów - czyli piskląt
kury domowej. Ogólnie są nieruchawe, słabe, siedzą i czasem pobierają pokarm.
Nie drą dzioba, nie uciekają od człowieka, co najwyżej łypią dużym ciemnym okiem
i znów zasypiają. I rosną. Rosną w oczach...
Cztery dni po tym, jak pierwszy gołąbek wyprowadził się z jajka... |
Minęły tylko 3 dni, a gołąbki są z 3-4 razy większe... |
Oglądaliśmy je codziennie, pod gniazdo podłożyliśmy przezornie stare reklamowe gazetki
ze stonki..., obserwując rozrost maluchów. One zaś, ogólnie miały wszystko w kuperkach,
kompletnie nieprzejęte obecnością ludzi...
I tak rosły, rosły, rosły... może nie jak te mury z piosenki, ale, jednak, konkretnie.
Aż nadszedł dzień, gdy, niespodziewanie, zaczęły się intensywnie przepychać na
gnieździe i piszcząc protestować przeciw naszej obecności... Dosłownie z dnia na dzień,
z wiecznie śpiących księżniczek, pstryk, wstąpiło w nie życie. Zresztą, zapewne zaczęło
się im robić ciasno w doniczce. Przy okazji nagle i bardzo szybko zaczęły im rosnąć
prawdziwe piórka, powiększając tylko kontrast między różowo - żółtą skórą, a sterczącą
"szczeciną" sztywnego "puchu".
ze stonki..., obserwując rozrost maluchów. One zaś, ogólnie miały wszystko w kuperkach,
kompletnie nieprzejęte obecnością ludzi...
I tak rosły, rosły, rosły... może nie jak te mury z piosenki, ale, jednak, konkretnie.
Aż nadszedł dzień, gdy, niespodziewanie, zaczęły się intensywnie przepychać na
gnieździe i piszcząc protestować przeciw naszej obecności... Dosłownie z dnia na dzień,
z wiecznie śpiących księżniczek, pstryk, wstąpiło w nie życie. Zresztą, zapewne zaczęło
się im robić ciasno w doniczce. Przy okazji nagle i bardzo szybko zaczęły im rosnąć
prawdziwe piórka, powiększając tylko kontrast między różowo - żółtą skórą, a sterczącą
"szczeciną" sztywnego "puchu".
Ha... a co te dwunogi robią na naszym balkonie? |
Kolejne dni przyniosły nie tylko gwałtowny wzrost piór, zdawałoby się, rosnących
o centymetr na dzień, nie tylko ogólnie zwiększały swoje gabaryty, ale, ledwie
4 dni później zaczęły spacerować po całym balkonie, zmuszając nas do roli służących,
sprzątających po ich eskapadach... Był to okres mniej przyjemny, zwłaszcza,
w przypadku gołębi, ale..., masz miękkie serduszko? No to, wiadomo co.
Niemniej, troszkę się do nich przyzwyczailiśmy..., tylko odrobinkę...
W tym czasie i gołębia matka próbowała nas odwiedzić w domu..., ale, gdy już najadła
się strachu, postanowiła trzymać - wyłącznie drugiej połowy balkonu, co przyjęliśmy,
nie powiem, z ulgą.
A młode, jak to młode, nic tylko rosły... i rosły...
o centymetr na dzień, nie tylko ogólnie zwiększały swoje gabaryty, ale, ledwie
4 dni później zaczęły spacerować po całym balkonie, zmuszając nas do roli służących,
sprzątających po ich eskapadach... Był to okres mniej przyjemny, zwłaszcza,
w przypadku gołębi, ale..., masz miękkie serduszko? No to, wiadomo co.
Niemniej, troszkę się do nich przyzwyczailiśmy..., tylko odrobinkę...
W tym czasie i gołębia matka próbowała nas odwiedzić w domu..., ale, gdy już najadła
się strachu, postanowiła trzymać - wyłącznie drugiej połowy balkonu, co przyjęliśmy,
nie powiem, z ulgą.
A młode, jak to młode, nic tylko rosły... i rosły...
W końcu, gdy już wyglądały jak wyżej, wiedzieliśmy - wkrótce balkon będzie znowu
tylko nasz...
Jakiś czas później..., acz całkiem niedługi, w innej części balkonu...
tylko nasz...
Jakiś czas później..., acz całkiem niedługi, w innej części balkonu...
Aż przyszedł ten dzień, jeszcze całkiem nieodległy..., gdy opiekun przyleciał, wskazał
młodym kierunek, a ledwie dwie godziny później, zastaliśmy puste gniazdo, znaczy,
doniczkę...
młodym kierunek, a ledwie dwie godziny później, zastaliśmy puste gniazdo, znaczy,
doniczkę...
Z rodzicem, tuż przed odlotem... |
Zabraliśmy doniczkę i resztę gratów, posprzątaliśmy, z jednej strony odetchnęliśmy,
z drugiej..., zrobiło się jakoś tak pusto...
Mam jednak jakieś dziwne wrażenie, że niedługo, może jeszcze w sierpniu,
coś się diametralnie zmieni - niemniej, z pewnością, w przyszłym roku żaden
gołąb nie będzie ryzykował zakładania gniazda i to zupełnie, bez winy
homo sapiens...
z drugiej..., zrobiło się jakoś tak pusto...
Mam jednak jakieś dziwne wrażenie, że niedługo, może jeszcze w sierpniu,
coś się diametralnie zmieni - niemniej, z pewnością, w przyszłym roku żaden
gołąb nie będzie ryzykował zakładania gniazda i to zupełnie, bez winy
homo sapiens...
Koniec części pierwszej.
Część druga jutro - tym razem będzie to już only tekst, tyle, że całkiem inny, w formie
klasycznego opowiadania i..., zarazem, drugiego tekstu z zaplanowanej, dłuższej
serii opowiadań prozaicznych, znaczy, bez elementów z kręgu magii, smoków,
mieczy potopu, obcych w ogródkach, tudzież na biwakach, a i ani jednego ducha.
Będzie to również..., pełnoprawne dyktando, tak wszak lubiane (ekhm, ekhm), przez
nasze dzieci.
klasycznego opowiadania i..., zarazem, drugiego tekstu z zaplanowanej, dłuższej
serii opowiadań prozaicznych, znaczy, bez elementów z kręgu magii, smoków,
mieczy potopu, obcych w ogródkach, tudzież na biwakach, a i ani jednego ducha.
Będzie to również..., pełnoprawne dyktando, tak wszak lubiane (ekhm, ekhm), przez
nasze dzieci.
Prawda?
Pawełku: To wreszcie weż kotka ze schroniska i już żaden Gołąb nie skorzysta z Twojego balkonu, Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWezmę wezmę..., może w sierpniu się uda, albo na początku jesieni. Dom bez kota to głupota..., przynajmniej, dla klasycznego kociarza ;)
OdpowiedzUsuńKotek sporych rozmiarów, biały, z jednym okiem niebieskim i drugim żółtym
OdpowiedzUsuńbiega po domu już nieco ponad rok i faktycznie, gołębie nie zagadają :)