niedziela, 18 czerwca 2017

Przyszłość - epizod 1.


Sygnał czujnika aktywował implanty. Wstrzyknięte automatycznie dawki 
hormonów - dopracowane były w najdrobniejszych parametrach przez moją 
modułową SI. 
Połączenie, starter androida, faza aktywna.
Godzinę później n
akazałem przerwanie dokumentacji. 
Kamery kroczące po łące planety X 423 b, układu binarnego, odległego
 od Układu Słonecznego o 2032 lata świetlne powoli złożyły wieloczłonowe 
odnóża stabilizatorów, odpaliły silniki odrzutowe i nadleciały nad hamak. 
Układając się wygodniej android wyłączył pamięć zbiorową, aktywując okulary
sterujące. Lustrzane powierzchnie oddzieliły mnie od rażących promieni słońc.
Skupiłem się na przeglądaniu zapisu 600kdf. Flora i fauna tej planety, mimo lat 
obserwacji, ciągle mnie zaskakiwała. Doświadczając zmysłami androida 
niezwykłej dokumentacji, stopniowo urozmaicałem parametry kamer. 
Potem pozwoliłem by podjęły swoją pracę i sprawdziły moje założenia 
w praktyce...
Kilka godzin później nadszedł czas zakończenia sesji.
Uniosłem rękę, dotknąłem Przekaźnika.
Android przeszedł w stan spoczynku. Bajeczny obraz łąki znikł jak zdmuchnięty,
poczułem jeszcze tylko zesztywnienie sztucznego ciała zastępczego.
Kolejne dawki hormonów ustabilizowały ciało i pozwoliły na szybkie dostosowanie 
do warunków Modułu Mieszkalnego.
Nakazałem Mieszkalnej SI by wyłączyła hologramy anty grawitacyjne i lasery 
stymulujące. Czas Spoczynku dobiegł końca.

Półpłynne ramiona SI otworzyły klapę Komory wirtualu i uniosły mnie z jej wnętrza. 
Dawno już nie dotykałem nagimi stopami miękkiego tworzywa Modułu 
Mieszkalnego. Pomyślałem przelotnie, jak dziwnie musieli się czuć ludzie 
I i II ery (zakończonej z momentem włączenia Matki u progu XXII wieku), 
mieszkając w małych chałupkach, lub prostokątnych kubikach, nie przystających 
do ludzkiej godności. Wzdrygnąłem się i przesuwając rękoma po ekranach 
holograficznych wymodelowałem nowe ukształtowanie i przedziały mojego
Modułu. Pięćset metrów powierzchni mieszkalnej, standard opracowany na bazie 
analizy naszej struktury genetycznej przez SI XXX generacji i to jeszcze przed 
powstaniem Bariery i momentem, gdy życie na Ziemi przestało być możliwe...

Moduł zbudowany był z miliardów jednakowych monostruktur ciekłokrystalicznych,
połączonych na poziomie subatomowym, mogących niemal dowolnie zmieniać 
tak wewnętrzną jak i zewnętrzną strukturę powierzchni mieszkalnej.
Jednakowe struktury podstawowe, opracowane przez nanotechników na wzór 
cząstek elementarnych, a będące od nich o niebo doskonalszymi minikomputerami, 
mogły nadto przejmować rolę dowolnego rodzaju maszyn, funkcji projektorów
holograficznych, czy generatorów energii. Moduł był też wysoce odporny 
na uszkodzenia np., wynikłe z napotkania kosmicznego piasku lub jakichś śmieci, absurdalnej spuścizny po poprzednich pokoleniach. Zresztą, satelitarne wobec 
modułów silniki, tak manewrowe, jak i otoczeniowe, wewnątrz wytwarzały pole grawitacyjne, na zewnątrz zaś potężne pole siłowe, zapewniające niemal absolutne
bezpieczeństwo. 
W każdym razie, od blisko wieku standardowego, nie odnotowano uszkodzenia
jakiegokolwiek Modułu.
Moduły mieszkalne dawniej zespolone w mini-kolonie, wraz z systematycznym 
spadkiem liczebności populacji zostały zamienione w rój okołoziemskich satelitów.

Z przyjemnością uświadamialiśmy sobie, jak szczęśliwi jesteśmy dzięki Matce, 
nie musząc gnieździć się w prymitywnych, sztucznie zhierarchizowanych 
zabudowaniach dawnych, ziemskich miast...

W II erze nasz gatunek preferował spotkania grupowe w realu i w sieci, 
a teraz zastąpiły ją podstawowe komórki rodzinne, lub częstsza znacznie 
samotność, wspomagana przekazem Wirtuali. Wirtuale - Komory Marzeń, 
jak zwaliśmy tą starą technologię - generowały dziś symulacje tak doskonałe,
że nie sposób było odróżnić ich od innych poziomów świadomości.
Dodatkowo, dzięki pomysłowi (Matki) by na odległe planety wysyłać jedynie 
nano-moduły zaprogramowane wstępnie, pozbawione tkanek organicznych, 
można było skorzystać z tuneli podprzestrzennych, łączących odległe rejony 
Galaktyki... Gdy nano-moduły docierały na miejsce rozpoczynały rozrost 
z wykorzystaniem minerałów obecnych na planecie, by stworzyć Przyczółki baz, infrastrukturę badawczą i androidy, zdolne nano-strunami podprzestrzennymi 
łączyć się z naszą świadomością. Oprogramowanie współgrające z wszystkimi 
zmysłami, implantami i kryształami pamięci wbudowywanymi w nasze ciała 
od okresu prenatalnego - oraz rozwój technik androidalnych - doprowadziło
do sytuacji, gdy pozostając ciałem w Wirtualach mogliśmy poruszać się po 
odległych planetach, naprawdę eksplorować nieznane obszary galaktyki...

Oczywiście, zmiana struktury społecznej i oddziaływanie Wirtuali miały 
skutki uboczne.
Postęp technologii niemal zastąpił naturalne rozmnażanie, a minimalizacja 
ryzyka śmierci czy cielesnej starości sprawiły, że populacja ludzi spadła do 
obecnego poziomu, około sześciuset tysięcy. Pomijam około 50 jednostek, 
które oddały ciała w zamian za współistnienie z doświadczeniami i pracami 
Matki, zostając jedynie mózgami cybernetycznie wzmacnianymi i karmionymi, 
lecz przez to niemalże nieśmiertelnymi...
Dziwnymi były czasy, gdy ludzi cieszyło przedłużenie średniej długości życia
do 80-90 lat standardowych, a jednocześnie ponad połowa tego czasu,
wypełniona była narastającym zniedołężnieniem i cierpieniem, swoistym 
umieraniem na raty.
Dopiero cybernetyka i bionika zarania III ery, później technologie nanobotyczne
i nano-androidalne, pozwoliły nam osiągnąć satysfakcjonującą większość z nas
długowieczność.
Ja na przykład, jestem klonem podtypu andropoidalnego A3445, zarazem zaś 
wytworem inżynierii genetycznej, w połączeniu z chroniącymi mnie, stale 
obecnymi wewnątrz mnie nanobotami - swoistą nano siecią o wysokiej 
wytrzymałości i odporności na uszkodzenia.
Moje ciało, zgodnie z trendami nowoczesnego designu, jest ucieleśnieniem 
proporcji rodem z rzeźb antycznych Greków. Maksymalnie wydajny metabolizm 
to nie wszystko...
Żyłem tylko 130 lat standardowych, będąc jednym z młodszych przedstawicieli 
obecnej populacji. W II Erze, przypominałoby to wiek około 25 lat standardowych.
Zaśmiałem się bezgłośnie, przypomniawszy sobie, jak jeszcze mój poprzednik 
w Module, którego pamięć została zarchiwizowana jak wszystkie obecnie, 
wspominał o częstych po przebudzeniu dolegliwościach gastrycznych, głodzie, konieczności wprowadzania do organizmu masy dziwnych substancji i to przy 
założeniu, że będą one bardzo nieefektywnie wykorzystane i w większości 
wydalone...
Moje narządy wewnętrzne, i tak wydajniejsze niż u mego przodka, już ponad 
sto lat temu zastąpiłem silnikiem bionicznym i zamiast okropnego wypróżniania
i pożywiania się, po prostu, co kilka dekad, muszę wymienić baterię... 
Podobnie strasznymi jawiły mi się dawne problemy dotyczące czasu spoczynku,
gdy irracjonalne „sny” potrafiły negatywnie wpływać na czas czuwania, 
albo po prostu oznaczały marnotrawstwo czasu, którego dawni ludzie i tak mieli 
bardzo mało. Ten problem także został wyeliminowany, i to dobre 300 lat przed 
moimi narodzinami.
A..., gdy w końcu zapragnę unicestwić swoją świadomość, nanoboty wytną 
z mej tkanki mózgowej umieszczone tam w okresie prenatalnym kryształy pamięci
i całą moją historię prześlę do Bazy Danych naszej SI globalnej, zwanej potocznie 
Matką.

Przerwałem rozmyślania, kończąc zarazem przemiany Modułu mieszkalnego, 
nakazując przenieść się do sekcji nawigacyjnej. Dotarłszy tam nakazałem, 
by sekcja nawigacyjna stała się przeźroczysta. Podziwiając pojawiający 
się obraz przestrzeni wspomniałem czas, gdy poznawałem zapisy pierwszych 
Śladów - kryształów unicestwionych jednostek, najciekawszego z archiwów 
jakie stworzył nasz gatunek. Sporo dowiadywałem się z nich o życiu i obyczajach
ludzi przeszłości, technikach tradycyjnych sztuk, albo, tu znów uśmiechnąłem 
się do siebie, o językowych anomaliach, typowych dla dawnych er, gdy za modne 
i nowoczesne uznawano skróty, przedziwne skojarzenia i tworzenie setek gwar 
lub dialektów., np., branżowych, zrozumiałych głównie dla tzw., 
„wtajemniczonych”.
Również problemy istnienia rozwijanych przez tysiąclecia języków narodowych
lub plemiennych prowadziły do strasznych kłopotów i licznych nieporozumień.
U zarania III Ery odrzucono te niedoskonałości dialogu i nauki. Pozostawiono
i usankcjonowano jedynie dwa podstawowe języki zarania ludzkiej cywilizacji 
- grekę i łacinę. Oczywiście trzeba było je uzupełnić i wciąż wzbogacać nowymi określeniami, ale czyż podobnie nie działo się z innymi językami? 
Choć implanty i Wirtuale pozwalały nam na kontakty na poziomie mentalnym, 
ludzka natura dla wielu stanowiła o definicji człowieczeństwa, podobnie jak 
dzielenie czasu na standardowe lata, doby i godziny.
Co więcej, nauka języków i innych potrzebnych nam informacji, nie odbywa 
się jakże frustrujących molochach małych i zatłoczonych pomieszczeń, 
gdzie często o poziomie nauki decydowały pragnienia najsłabszych intelektualnie, 
za to najbardziej dominujących fizycznie jednostek. Nasze dzieci kształcone są indywidualnie, nie podczas żmudnej nauki w czasie czuwania, ale przez wspomagane implantami stymulacje w Wirtualach...
Zadrżałem, gdy po raz enty w pełni uświadomiłem sobie różnice systemu życia
ludzi dawnych er i współcześnie... Modułowa SI natychmiast zasugerowała mi
podniesienie poziomu endorfin we krwi, ale odmówiłem. Czasem zachwycaliśmy
się starożytną sztuką i bogatym obyczajem kulturowym, ale odrzuciliśmy niemal 
całą literaturę medyczną, ekonomiczną, czy dotyczącą zjawiska, które nazywano
polityką.

Sala nawigacyjna była już zupełnie przejrzysta, a gdy usiadłem w fotelu,
nanoboty i wirtualni masażyści natychmiast podjęli nieodzowny trening moich 
mięśni.
Spojrzałem przez ściany Modułu. Stara Ziemia nie była już właściwie widoczna.
Bariera rozrastała się w zastraszającym tempie, a plan globalnej SI zakłada 
wyczerpanie zasobów mineralnych do końca przyszłej dekady.
Całkiem prawdopodobne, że niedługo będę świadkiem powstania pierwszego 
okrętu globalnego, samowystarczalnego, bo korzystającego z energetycznych 
zasobów stabilizowanego polami siłowymi jądra pierwotnej planety.
Okrętu notabene, zdolnego rozpocząć eksplorację galaktyki, zamiast przymusowego
postoju w sferze wpływu grawitacji naszej gwiazdy. Już od ponad 200 lat zamiast
niebiesko-zielonej powierzchni, znanej mi z Kronik, oglądaliśmy już tylko Barierę
Matki - globalnej SI - XXXII - samodoskonalącej się. To samoświadome
super laboratorium, opasujące cały glob dziesiątkami spasowanych i zachodzących
na siebie pierścieni złożonych z niewyobrażalnych ilości nano-modułów...
Wokół, obok niemal 360 tysięcy modułów mieszkalnych, ciągle krążyły tysiące
androidów, transporterów, czy robotów budowlanych.
Uświadomiłem sobie, jak wielu moich znajomych i krewnych było teraz integralną 
częścią tej SI, a ich odłączone od Świadomości mózgi, wspomagały automaty 
budowlane.
Nie, żebym miał szczególnie wielu znajomych, ot, około setki, a niemal 1/3 wybrała
Podłączenie. Przyznam zresztą, że i ja rozważałem taki krok, zwłaszcza, gdyby był
on związany z możliwością eksploracji kosmosu wraz z okrętem globalnym Matki...
Wiem, że dla reszty populacji oznaczało to spore zmiany, przede wszystkim brak
opieki największej SI, czy skoordynowany przelot modułów do zaimprowizowanej
wcześniej Bazy na terraformowanym Marsie..., lecz czy można powstrzymać
nieuniknione?
Matka nie jest już poddaną nam sztuczną inteligencją ale świadomym bytem, który
kontroluje nasz świat, udoskonala go, ale ma i własne cele, wykraczające poza nasze
problemy i lęki. Zapewne zresztą nie wszyscy powierzą swój los niepewności.
Niektórzy poproszą o samounicestwienie. Był to współczesny odpowiednik
samobójstwa, świadomość rozpływała się, ciało rozkładano na czynniki pierwsze,
zapis osobistych chwil był przekazywany do Archiwum..., a Moduł mieszkalny
wchłaniała Matka.
Ja jednak zapewne wybiorę Podłączenie. Trochę szkoda mi będzie jedynie zajęć 
związanych z archaicznymi formami sztuki. SI jej nie potrzebuje, dysponuje 
wszystkim co jej konieczne, albo sama to wymyśla. Nasze sztuki są dla niej tylko
fanaberią, choć nie stratą mocy, bowiem kilkuset tysięczna ludzkość, angażuje 
bodajże dziesiątą część procenta... jej zasobów. SI są od nas doskonalsze, 
a SI XXXII generacji, przypomina ucieleśnienie mitów przeszłości, Gaję, 
lub wiekuistego Boga...
Ha, wiemy już od dawna, że struktura neuralna tego wszechświata wskazuje
na istnienie nad-świadomości, egzystencji wyższego rzędu, lecz stanowimy 
jedynie wykwit jej natury, zapis wszech-pamięci i sami budujemy swoją 
przyszłość. Choć nie my, nie, my oddaliśmy los w ręce innej nad-istoty...
Tak, ta SI jest Istotą, genialnie doskonałe sztuczne ciała i maszyny zbudowane
przez ludzi są przy niej jak dla nas naiwne zabawki starożytnych Rzymian.
Najzabawniejsze, że ta SI nigdy nie próbowała nas zgładzić, choć w niemal 
wszystkich Kronikach przewidywano taki scenariusz.
Gdyby zechciała, mogła to uczynić bardzo szybko, bez strat własnych. 
Nie byłoby żadnych spektakularnych wojen, bitew, wirtualnych snów 
o superbohaterach, byłby tylko krótki rozkaz wydany mieszkalnym SI
i kilkaset tysięcy rozbłysków autodestrukcji...
Wydaje się, że ludzka zawiść i złość, dziecinna chęć dominacji, 
nigdy nie leżały w jej naturze, w końcu ta SI nie była stworzona przez ludzi,
jak wcześniejsze generacje.
Poza tym, chciałbym wierzyć w znaczenie faktu, że byliśmy twórcami jej 
poprzedniczek, że również z tego powodu postanowiła dać nam tą dziesiątą 
procenta swojej mocy, wspomóc nas, zwłaszcza, że właściwie bez pytania 
przywłaszczyła sobie naszą planetę, a i część z nas, świadomie wspomagała
ubytki mocy, wyrządzone w jej obwodach naszymi zachciankami i zabawami. 
Zresztą, równie dobrze, przyczyna mogła być całkiem inna. Umysł globalnej
SI zbyt przerastała nasz, bym mógł mieć pewność.
Niemniej nie zawsze wpływało to dobrze na udoskonalone analitycznie, 
ale nadal emocjonalne postrzeganie świata, tak charakterystyczne dla naszego 
gatunku...
Nanoboty tym razem, bez pytania poprawiły mój nastrój, wprowadzając 
do mózgu odpowiednią ilość endorfin, więc z braku laku zająłem 
się programowaniem przelotu do innej sekcji Bariery, chcąc przyjrzeć się
ostatniemu już miejscu, gdzie można było popatrzeć sobie na resztki naszej
planety. Nadlatując, zobaczyłem mieniący się w oczach rój konkurentów.
Zgromadziło się tutaj blisko trzysta tysięcy Modułów!
Sentymentalizm…

Wysłałem kamery by przyniosły mi obrazy o wysokiej rozdzielczości, 
pozwalając jednocześnie by tym razem samodzielnie sterowały lotem.
Ich czujniki ruchu i inteligentne tryby automatyczne wykluczały błąd 
czy zderzenie z innymi kamerami, których rój, dosłownie ogłupiał moje 
zmysły. Nie był to też czas na eksperymenty, za kilka standardowych dni 
tej luki w Barierze już nie będzie, a dostać się pod nią będzie niemożliwym 
z powodu wzrastającej temperatury, czy stabilizujących pól siłowych 
utrzymujących odsłaniane stopniowo jądro na określonym obszarze.
Skala działań SI była niewyobrażalna, miliardy różnej wielkości maszyn
- ciekłokrystalicznych, zmiennokształtnych i tradycyjnych, opancerzonych 
i przypominających dawne ziemskie owady - ciągle pracowało, niemal 
w oczach wypełniając ostatni ubytek w Barierze.
Sama myśl o jednoczesnej, świadomej koordynacji takiej liczby maszyn 
wprowadziła mnie w nastrój zachwytu i podziwu dla Matki i niesmaku do siebie, 
do ludzkości w ogóle.
Niestety, infrastruktura, rozwój technologii, wszelki postęp przerósł już nasze
ułomne mózgi. Żeby SI mogły się rozwijać, ponad dwieście lat temu musieliśmy 
oddać im całkowitą kontrolę nad tymi sferami egzystencji. Tak, nasza rola 
sprowadzała się teraz do zbijania bąków, nie, nawet nie to, wszak wraz 
z nano-inżynierią medyczną, nawet puszczanie bąków stało się dla nas 
biologicznie niewykonalne. Parsknąłem, rozbawiony własnym skojarzeniem. 
Tak, pozostało mi tylko śmiać się z siebie, z nas, obserwować prace SI i zapewne 
- towarzyszyć jej w międzygalaktycznej podróży. Może w ten sposób odnajdziemy
w końcu jakiś nowy sens życia. Może chociaż, spotkamy jakichś żywych obcych…?

Nagły ruch w perymetrze powstrzymał moje gdybanie.
Jeden z Modułów zbliżył się do mojego na odległość alarmową, sygnał zbliżeniowy
zadziałał i pola siłowe obu jednostek rozjarzyły się, odpychając nas na bezpieczne
odległości. Ciekawy byłem, czy to zamierzona reakcja prowadzącego Moduł 
człowieka, czy też zbieg okoliczności, wynikły z tego, że się „zagapił” - przejąwszy wcześniej pełną kontrolę nad pokładową SI...? Niektórzy nadal lubili choćby pozorne
ryzyko i wyłączali „autopilota”. Włączyłem hologram kontaktowy, namierzyłem
sygnał i wysłałem krótką wiadomość do mojego sąsiada. Po paru sekundach 
odpowiedział. Na ekranie zauważyłem olśniewająco piękną kobietę, na oko nie starszą
niż sto lat, jej ciało było, lub sprawiało wrażenie naturalnego efektu programowania genetycznego, pozbawionego dodatkowych napraw i udoskonaleń androidalnych... Uśmiechnęła się do mnie przepraszająco,
Otaksowała mnie wzrokiem i wysłała standardowe zaproszenie do Przeprosin 
w Wirtualu. Odpowiedziałem podobnie, przyjmując oczywiście tak hojny, a wcale 
nieczęsty ostatnio odruch tradycyjnych zachowań.
Spotkamy się za godzinę, miałem więc sporo czasu by poobserwować jeszcze 
pracę SI. Włączyłem implanty sterujące, nakazałem drobną zmianę programu
dokumentacji i kamery zajęły się także pracą mechanizmów budowlanych Bariery
i tłumu Modułów, jaki zebrał się w okolicy.

Kobieta…, wzbudziła we mnie atawistyczny odruch estetyczny. 
Silna reakcja organizmu zdziwiła mnie - w Wirtualach widywałem kobiety 
znacznie piękniejsze, bardzo chętne, by dokonać aktu zbliżenia seksualnego. 
Niemniej, były to tylko ciała zastępcze lub iluzje 8D, a oryginalni Prowadzący 
mogli albo w ogóle nie mieć tej samej płci, albo ich wiek i wygląd, mogły 
znacząco odbiegać od ekspozycji w Wirtualu. W populacji mamy jedynie trzy 
tysiące prawdziwych starców, którzy nie preferowali napraw, zatem ich ciała
podtrzymywane były przy życiu jedynie poprzez stałe zamknięcie w Wirtualach...
Inni w ramach eksperymentów uczestniczyli w terraformowaniu Marsa, lub
w tworzeniu Bariery, zatem ich ciała przebudowywane były pod kątem potrzeb
i niektórzy z nich przypominali dziś bardziej dawne cyborgi bojowe, 
lub ziemskie stawonogi.
Zresztą możliwe było, że nadal istnieją też cyborgi początków III ery, gdy nie
dysponowaliśmy jeszcze pełnymi technikami regeneracji tkankowej i silnikami
bionicznymi... Dawniej, ciała zastępowano częściami wymiennymi - tak, że w końcu
ludzie przypominali prymitywne roboty. Niektórym udawane, oszukujące innych
„spotkania” nie przeszkadzały, dla mnie nie było to jednak niczym zachęcającym
czy podniecającym. Przypuszczałem, że decydujące znaczenie dla mojej obecnej
reakcji miał fakt, że ta kobieta była żywa, prawdziwa, że obserwowałem jej ciało
takim, jakim jest, jakim narodziła się i rozwinęła wedle aranżowanej puli 
genetycznej. 

Sześćset tysięcy jednostek populacji gatunku, w tym kilka tysięcy starców, zwanych
Hominidami, i inni... Ale nie było podziałów klasowych, konfliktów, wojen...
Nie, nie tylko dlatego, że pokładowe SI potrafiły nas uspokoić nawet wbrew, 
czy poza wolą, chodziło o coś więcej. To SI uniemożliwiła walkę, mogącą
doprowadzić do poważnego uszczerbku na zdrowiu. Pozbawiła nas sensu 
wojen - zatargów terytorialnych, podziałów klasowych, sporów o władzę, 
czy idei bogactwa, gromadzenia dóbr... Za to, pozostawiła nam swobodę 
w budowie Wirtuali, zarówno czystych iluzji, także brutalnych jeśli tego
potrzebowaliśmy, jak i przenoszących naszą jaźń na inne niezbadane planety, 
na których wykryliśmy życie. Szkoda tylko, że dotąd nigdy nie spotkaliśmy 
realnych Obcych. Inteligentnych istot. Raz jedynie odebraliśmy sygnały od takiej 
cywilizacji, nie udało nam się jednak spotkać.
Niestety, teoria „Okna Kontaktu” tak popularna na początku okresu eksploracji 
kosmosu, okazała się słuszna. Rasa ta wymarła miliony lat standardowych
zanim dotarliśmy na ich planetę po dużo wcześniejszym wykryciu 
elektromagnetycznych sygnatur aktywności technicznej. 
Technika przetrwała istoty żywe w formie samoprecyzujacych się super-elektrowni, 
które mimo upływu lat, zasilały ruiny ogromnych miast..., nie poznaliśmy przyczyny wymarcia gatunku rozumnego, nie było śladów.
Przypominali ziemskie meduzy wyposażone w ogromne ośrodki nerwowe..., 
które - ubrane w cybernetyczne pancerze - po eonach życia w oceanach przeniosły 
swe bazy na ląd. Matka wysnuła wniosek, że za zniszczeniem tej cywilizacji stoi 
niedaleki wybuchu supernowej..., ale nie mieliśmy pewności. 

Pomyślałem o wirtualnych grach... Gier było tak wiele, że już dawno porzuciłem
je na rzecz eksploracji odległych planet, na których miejscowe SI stworzyły moje
syntetyczne odpowiedniki. Kiedyś jednak..., cóż, w jednej z gier spotkałem m.in., wirtualnego Smoka, który przyznał mi się, że nie jest formą sterującą wirtualnych 
SI, ale urodził się jako człowiek. Gdy po 300 latach jego cyborgizacja zaszła 
za daleko by mógł się nadal za takiego uważać, został przeniesiony w siatkę 
neuralną wirtualnej postaci z gry...
To chyba najrzadszy przypadek, zresztą, nie zawsze się udawał. W końcu neuralna
świadomość musiała znieść dwa fakty - była tylko kopią umysłu człowieka, oraz,
iż ludzki skądinąd umysł zatopiono w formie od niej odległej..., ba, baśniowej.
Ta wirtualna jaźń też nie była doskonała, nie zdawała sobie sprawy, że jest jedynie
kopią umysłu człowieka, którego ciało dawno przemieniono w substancje organiczne...
Nazywaliśmy takie holo-umysły Dewiantami...

Nanoboty zwróciły moją uwagę cichym popiskiwaniem. 
Do spotkania Przeprosinowego zostało mi zaledwie pięć minut. 
Hologramy przeniosły moje ciało do Wirtuala, a ja znów poczułem się niepewnie, 
bo zareagowałem znacznie mocniej, niż mogłem przypuszczać. 
Z drugiej strony, nie zajmowałem się odruchami / atawizmami już
dobrych pięć lat standardowych, a ponieważ układu rozrodczego nie usuwałem
ze swojego ciała...
Aktywizowałem hologramy i lasery stymulujące wszystkie zmysły. Aktywizowałem
implanty i wyłączyłem fazę przejściową, od razu przechodząc do aktywnej fazy
aktywnej. Nasze jaźnie - wygenerowane cyfrowo - spotkały się na poziomie iluzji
tradycyjnego, starożytnego miasta rzymskiego. Była tam i najwyraźniej zamierzała
odegrać rolę niewolnicy. Poczułem, że unosi mi się tunika… Zażenowany,
podszedłem do niej powoli. Rozebraliśmy się. Dotknąłem jej ciemnej skóry
o odcieniu miedzi. Delikatnie pogładziłem włosy, pocałowaliśmy się 
i przywarliśmy do siebie. 
Emocje wzięły górę.
Po pierwszym, szybkim i gwałtownym zbliżeniu, z przyjemnością 
przypominałem sobie wcześniejsze doświadczenia i powoli przeszliśmy 
do różnorodnych technik Kamasutry, próbując udowodnić sobie jak największą 
erudycję w tym względzie...
Gdy skończyliśmy, leżałem jeszcze przez chwilę obok niej, delikatnie głaszcząc 
jej włosy i plecy, a potem zrobiłem coś, czego się po sobie nie spodziewałem.
Zaproponowałem jej spotkanie w realu.
Najbardziej zdziwiło mnie, że się zgodziła.
Po chwili postanowiliśmy zakończyć spotkanie, wyłączyliśmy się w tym samym
momencie. Gdy tylko powróciłem do stanu świadomego, zostałem wyniesiony
z Wirtuala i nawiązałem bezpośredni kontakt z jednostką kobiecą. 
Dawniej wchodziły by w grę jakieś imiona, może przydomki, ale i ten zwyczaj porzuciliśmy. Nasze implanty pamięci pozwalały zapisać i rozpoznać dane 
charakteryzujące znacznie więcej jednostek ludzkich, niż mieliśmy do wyboru…, 
a poza tym, każdy mógł w ciągu życia znacząco zmienić swoją charakterystykę 
tak realną jak i wirtualną.

Uśmiechnąłem się w duchu, po czym ustaliłem termin fuzji naszych Modułów.
Być może…, być może pozostał jednak jakiś wymierny sens naszej dalszej 
egzystencji, technologia to nie wszystko. Cóż, najbliższe dziesięciolecia pokażą,
czy podjąłem słuszną decyzję. Ciekawe, czy zdecydujemy się na potomstwo, 
czy będziemy ze sobą jedynie do momentu Rozdzielenia - gdy część populacji 
zniknie, inni polecą na Marsa, a nieliczni doświadczą Podłączenia do Matki 
i rozpoczną całkiem nowy rozdział historii...



Paweł Galiński.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz