środa, 3 lutego 2016

Atak!

Dziś prezentuję wstęp do mini cyklu w stylistyce military-SF, dość popularnego 
na Zachodzie, u nas chyba ciut mniej. To przeróbka opowiadania, które napisałem
jakieś 26 lat temu, jeszcze w zeszycie szkolnym... 
Przeróbka znacząca, właściwe, zachowałem tylko "szkielet" narracyjny 
i zmyślone nazwy. 


ATAK!

Galaktyka R 445, rok standardowy 23.426, Terytorium Federacji Cloa.
Układ podwójny 4, trzy – niezamieszkałe planety układu i sztuczny satelita,
mieszkańcy – Kolonia rasy Zamamrgol i ludzie.
Patrolowiec ZOB (lekki krążownik Floty, tonaż 300 tys. ton), załoga 54 Ludzi,
4 Zamamrgolan, wbudowana SI 4 klasy, oraz 150 androidów typu 
humanoidalnego.

05.44 Czasu Standardowego.

W bioniczny, pozbawiony marzeń sen załogi wdarł się nagle sygnał alarmu 
zbliżeniowego.
SI wszczęła procedurę II stopnia, podnosząc osłony siłowe klasy C, uzbrajając 
1/5 fazerów dziobowych i górnych wyrzutni burtowych.
Ledwie 15 sekund od sygnału, wręgi statku przeszyły pierwsze wstrząsy 
wywołane wrogim ostrzałem. Minutę później SI zameldowała dowódcy, o przebiciu
osłon i zniszczeniu jednej z sekcji rakietowych, na szczęście jeszcze nie uzbrojonej, 
po czym na jego rozkaz, ustanowiła V stopień zagrożenia, podnosząc pełną siłę 
osłon siłowych, oraz aktywizując całe uzbrojenie Patrolowca. 
Załoga - już na nogach - ubierana przez automaty w kombinezony bojowe, 
czekała na telepatyczne rozkazy dowódcy...

Kapitan Ratker, w pełnym stopniu Porucznika Floty, klął pod nosem.
Obwiniał się o uśpienie długich skanów przestrzennych, standardowo 
wykonywanych przez SI na czas przelotu między niezamieszkałymi planetami 
układu, taki błąd, choć zasadniczo nic go nie tłumaczyło, sam sobie wyjaśniał 
jedynie rutyną wyrobioną 50-cioma już - bezpiecznymi przelotami w tej okolicy.

Ubierany i dozbrajany, usłyszał sygnał zbliżeniowy 4 stopnia. 
Natychmiast aktywizował wszystkie implanty i wydał SI rozkaz wycofania 
na perymetr ostrzału fazerami i głowicami dwu-stopniowymi. 
Po namyśle zwrócił się do SI o ustawienie statku prawą burtą do wroga, 
oraz do androidów - by natychmiast zajęły fotele bojowe sekcji rakietowych 
i rozpoczęły kontratak z wszystkiego czym dysponowali, wyłączając - na razie 
- fazery i działa plazmowe (nie było sensu ujawniać nieznanemu wrogowi 
wszystkich rodzajów pokładowego uzbrojenia).

Lekkie drgania przebiegły okręt, gdy androidy rozpoczęły ostrzał.
Z tak niewielkiej odległości nie mieli wprawdzie szans na przechwycenie obcych 
rakiet, a lasery obcych wciąż osłabiały osłony Patrolowca.
Było jedynie kwestią minut, gdy osłony zaczną padać, a Patrolowiec, wkrótce 
po tym zmieni się w kupę złomu. Jedyne, na co mogli liczyć, to, że tamci nie są przygotowani na skalę uzbrojenia Patrolowca, lub, że SI zdoła odpowiednio szybko 
wynieść ich poza skuteczny zasięg rażenia obcych rakiet.

Dzięki magnetycznym butom i stabilizatorom kombinezon wygłuszał realną 
moc wstrząsów wywołanych walką, pozwalając zachować równowagę i szybkość 
ruchów. Dzięki temu, Kapitan mógł dotrzeć do Mostka w kilkanaście sekund 
i równie sprawnie zająć fotel dowodzenia.
Natychmiast ocenił sytuację, a była ona, niewesoła.
40% osłon padło, SI przekierowywała moc do tych, które bezpośrednio narażone 
były na ostrzał.
Niestety, obcy dysponowali i myśliwcami, a te właśnie zbliżały się w zasięg 
skutecznego ostrzału drugiej burty i rufy okrętu...
Jeśli dotrą tam...
Nie myśląc dłużej, Kapitan aktywizował drony obronne.
Blisko tysiąc niewielkich, liczących około trzech metrów średnicy dronów, 
oderwało się od górnej powierzchni krążownika i ruszyło naprzeciw myśliwcom. 
Na szczęście były to drony III klasy, wyposażone w mini SI zdolne do samodzielnego manewrowania i wyboru celów, wyposażone w sprzęg taktyczny i silniejsze działa plazmowe, pozwalające oddać aż 10 strzałów - zanim taki dron przegrzewał się 
i eksplodował..., co zresztą też miało swój cel - zakłócało bowiem elektroniczne 
namiary z wrogich jednostek.

Obcych myśliwców było ponad 200, zatem i jednostka, lub..., jednostki wroga - choć 
wciąż nierozpoznane przez SI i dobrze zakamuflowane polem siłowym - musiały 
mieć sporą przewagę tonażu nad Patrolowcem...
Niemniej, zawierzając przewadze liczebnej dronów i kontroli podoficerów, 
Kapitan skierował uwagę na główny front walki. Osłony trzymały już tylko na 
50%, lecz właśnie przekroczyli skuteczny zasięg ostrzału rakietowego, a androidy samodzielnie aktywowały ostrzał rakietami dwu-stopniwymi.
Rozkazał SI podać dokładne namiary skutecznych (trafionych raczej), miejsc dotychczasowego ostrzału dokonanego przez jego okręt i na chwilę zamarł,
zszokowany...
Albo wrogowie mieli okręt o tonażu wielokroć przekraczającym to, czym on 
dysponował, albo w tym miejscu kryła się spora flota - co najmniej kilkunastu 
okrętów podobnej klasy - jak jego Patrolowiec...
 Z szoku wyrwał go komunikat SI - do statku zbliża się druga fala myśliwców, 
tym razem licząca blisko 400 maszyn... Odruchowo zwrócił się do podoficerów 
o informację. Odetchnął nieco, gdy poinformowano go, że pierwsza fala została powstrzymana, jednak jednocześnie zasmuciło, że uczyniono to za cenę blisko 
połowy dronów - obce myśliwce były niezwykle zwrotne, do tego zaskakująco 
szybkie.
Patrolowce nie były jednak wyposażane tak samo, jak regularne jednostki Floty, 
zatem nie miał zapasu dronów, te, które przetrwały, musiały wystarczyć. 
Rozkazał natychmiastowy atak pozostałych dronów. Zwrócił się też telepatycznie 
do 10 wolnych na razie członków załogi, by natychmiast wykonali dwa zadania 
– po pierwsze trzeba było aktywizować fotele sterujące ostrzałem energetycznym 
i skierować je wyłącznie na ostrzał myśliwców, po drugie natychmiast trzeba 
rozesłać wszystkie (150) drony alarmowe, zarówno do pobliskiej Kolonii, jak i do najbliższych baz Floty. Jeśli obcy nie należeli do znanych dotąd ras 
(na co wskazywało milczenie SI w tej kwestii), mogli też nie być odpowiednio
skuteczni w przechwytywaniu bardzo szybkich (ich silniki zajmowały niemal
70% tonażu), dronów alarmowych...

Kapitan Ratker nie miał już złudzeń - nie ma wielkich szans na przetrwanie - ale
Flota i Kolonia muszą być poinformowane o zagrożeniu!

Ledwie 10 sekund po rozpoczęciu ostrzału obcych z pomocą dział plazmowych 
i fazerów - poczuł wstrząs, sygnalizujący odpalenie dronów alarmowych.
Nie miał jednak czasu na zastanowienie - po następnych 10 sekundach IS 
zameldowała o pogoni.

Teraz, gdy obcy – słusznie oceniwszy, że atakowani użyli już wszystkich rodzajów dostępnego im uzbrojenia – postanowili zmniejszyć dzielący ich dystans, 
by znów mieć przewagę w ostrzale Patrolowca, a jego okręt nie mógł przyspieszyć 
nie tracąc mocy dla osłon. Cóż, pozostawało tylko drogo oddać skórę.
Już poprzednio, analizy SI sugerowały poważne uszkodzenie osłon na jednym 
z okrętów obcych, zatem skierował ostrzał rakietowy wyłącznie na ten cel – drugi 
okręt we wrogim szyku.
Minutę i 24 sekundy później mógł z satysfakcją obejrzeć rozbłysk nuklearny, 
który towarzyszył eksplozji obcego statku, oraz nagłe przegrupowanie, i spowolnienie pościgu.
Korzystając z zamieszania i chwilowego przestanku w ostrzale jego okrętu, 
uznał, iż przyszedł czas na zmiany – nakazał odwrócenie okrętu lewą burtą
ku wrogom, przerzucenie androidów do foteli dowodzenia ostrzałem po tamtej 
stronie i wznowienie ataku wszystkimi typami uzbrojenia - tym razem - ku 
pierwszemu okrętowi z obcej flotylli. Sprawdził też stan walk z myśliwcami 
wroga i z smutnym zadowoleniem stwierdził, że zadane przez nich zniszczenia 
są niewielkie, na pewno sporo mniejsze, niż po prawej burcie.., gdzie ziało już kilka poważnych dziur i szczelin w kadłubie, a ostrzał prowadzić mogło ledwie około 58% pierwotnego stanu wyrzutni.

Zwrot na lewą burtę został zakończony, a ostrzał gwałtownie wzrósł..., obopólny, 
bo i obcy zdążyli przeorganizować szyk...
Niestety, teraz na szpicy floty wrogich okrętów leciało coś, odpowiadające klasie, 
tonażowi i uzbrojeniu połączonej eskadrze dziesięciu takich okrętów, jak jego. 
Obcy okręt miał też potężne osłony. To prawdopodobnie największa jednostka, 
a zarazem najtrudniejszy przeciwnik.
Dwie minuty później, pierwsza salwa rakiet z wrogich okrętów uderzyła w pole siłowe 
i zmiotła je za jednym zamachem, uszkadzając aż 6 sekcji rakietowych... 
Druga salwa zniszczyłaby okręt, więc jedyną decyzją jaką Kapitan mógł podjąć 
- było natychmiastowe wyłączenie uzbrojenia, androidów i osłon, zmiana kierunku 
lotu z wstecznego na normalny i ucieczka..., czy raczej próba ucieczki...

Patrolowiec był jednak bardziej uszkodzony niż się początkowo zdawało, 
osiągi oznaczały jedynie 70% podstawowej prędkości wewnątrz-układowej, 
a dokąd nie opuścił pobliża planet, nie mógł użyć napędu nadprzestrznnego 
– otwarcie tunelu w obrębie układu oznaczałoby poważne zagrożenie dla 
stabilności orbit planetarnych, a zatem bezpieczeństwa sztucznego satelity...
Życie jego załogi, nie było wystarczającym pretekstem, by ryzykować istnieniem 
miliona kolonistów...

SI dała znać o trzeciej fali myśliwców wroga, było ich „tylko” 160, jednak 
jego okręt nie miał już ani jednego drona, a fazery i działa plazmowe obciążając 
siły energetyczne rdzeni z antymaterią, zbyt spowolniłyby ucieczkę...

Nie myślał długo, wyszkolenie i logiczna ocena sytuacji zadziałały bezbłędnie...
Włączył panel ręcznego sterowania i uruchomił Procedurę Taranowania.
Ostateczność, by nie oddać wraku w ręce wroga, a zadać mu przynajmniej 
jak największe straty.
Sekundę po uruchomieniu, Procedura wysadziła implanty mózgowe w głowach
jego załogi, umarli nie wiedząc kiedy i jak, nagle, bezboleśnie. Polecił SI skierować
całą moc w gwałtowny skok mocy i wycelować Patrolowiec dziobem prosto w okręt przewodzący obcej Flocie.
Sam pozostał przytomny, rolą Kapitana jest pozostać na okręcie do końca. 
Tak stanowił odwieczny Etos ludzkich załóg, choć technologia SI dawno uczyniła 
zeń tylko obyczaj.
*
Gdyby ktoś mógł oglądać ten spektakl nierównej walki z przestrzeni, z pewnością
nie byłby zdolnym dostrzec Przeskoku. Pełna moc silników, dała okrętowi 1/3 
prędkości światła. Także obcy, nie znający widać tej technologii, nie zdążyli 
zareagować.
Jedyne, co widziałby przypadkowy obserwator, to porażająca oczy eksplozja 
na szczycie wrogiego szyku, która jednym zamachem zmiotła nie tylko 
taranujący Patrolowiec i potężny kosmolot obcej floty, lecz i trzy najbliższe im, 
obce krążowniki...

Była 06.57 Czasu Standardowego, cały bój trwał ledwie odrobinę ponad godzinę.

Drony alarmowe, w składzie 148 sztuk, podążały pełnym ciągiem ku czterem najbliższym bazom Floty, a dwa pozostałe, weszły już w przestrzeń laserów lokalizujących Floty obronnej 
Kolonii rasy Zamamrgol...

C.D.N. 





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz